Człowiek

|
|
Dołączył: 10 Mar 2009
Posty: 43
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: Łódź Płeć: Wampirzyca
|
|
Wszyscy mówią o "Zmierzchu"...
To niesamowite, prawda? Normalnie, jak kręcisz niezależny film, to modlisz się, żeby ktokolwiek, choćby twoja babcia, go obejrzał. A ten film mnóstwo ludzi chce obejrzeć. Kiedy zaangażowałam się w ten projekt, na rynku były dopiero dwie powieści z czterech składających się na sagę. nie było jeszcze takiego szału jaki jest teraz.
Jak weszłaś w ten projekt?
Kiedy byłam jurorem na festiwalu w Sundance, zwróciła się do mnie firma Summit. Powiedzieli, że są pod wrażeniem mojego filmu 'Trzynastka" i chcieliby, żebym wyreżyserowała jeden z ich scenariuszy. Dali mi pięć tekstów, z których cztery po przeczytaniu wylądowały w koszu. Zainteresował mnie dopiero piąty, mimo że nie była to wersja ostateczna. Przeczytałam też książkę i poszłam na spotkanie. Wzięłam ze sobą zdjęcia i rysunki, które zrobiłam w trakcie lektury, i powiedziałam, że tak mógłby wyglądać ten świat. Mógłby być tak piękny. Powiedziałam też, że mogą wyrzucić swój scenariusz, bo powinien powstać nowy, bliższy książce. Wiedziałam, że książka ma wyjątkowy klimat, w tym obsesyjne seksualne napięcie, które jest wspaniałe. I tak zrobiliśmy: napisaliśmy scenariusz bliższy powieści.
Na czym polega atrakcyjność powieści Meyer?
Po pierwsze, na nieustającym napięciu seksualnym, trzymanym na ostrzu brzytwy. Czy ta niebezpieczna miłość ma szansę? Czy może im się udać? Dziewczyna zakochuje się w niewłaściwym chłopaku, z niewłaściwego środowiska, niewłaściwej rodziny, niewłaściwej rasy. A właściwie w tym przypadku - niewłaściwego gatunku... Poza tym z pewnością intrygująca jest idea nieśmiertelności. Wszyscy przecież o niej marzymy.
Jak przebiegały zdjęcia?
Każda minuta, każdy krok wymagał ode mnie 100-procentowego zaangażowania. Scenariusz, nad którym pracowałam z Melissą Rosenberg, miał stać się bardziej filmowy, wizualny. Ważni byli aktorzy. Kristen Stewart zainteresowała mnie, gdy zobaczyłam ją w filmie "Wszystko za życie". Miałam wrażenie, że zaraz wyskoczy z ekranu. Pojechałam na spotkanie z nią do Pittsburgha, gdzie kręciła inny film. Miała wolny dzień, więc sfilmowałam ją własną kamerą w paru scenach. Ale nie lubię natychmiast podejmować decyzji. Wolę jeszcze raz przejrzeć materiał. Jak wygląda na ekranie, na filmie? Czy jest odpowiednia? Jak tylko skończyłam, wiedziałam, że będzie wspaniałą Bellą. Edwarda było trochę trudniej znaleźć. To był wielkie wyzwanie.
Dlaczego?
Mieliśmy znaleźć "najprzystojniejszego mężczyznę na świecie". A nie mógł to być Brad Pitt, bo Edwrad jest w liceum. Musieliśmy zacząć poszukiwania, żeby kogoś odkryć. Kiedy rozmawiałam przez telefon z Robertem Pattisonem, wydał mi się interesujący. Widziałam też "Harry’ego Pottera" z jego udziałem. Przyleciał i spotkał się ze mną i Kristen. Zorganizowaliśmy przesłuchania. Dopiero wtedy wszystko zaczyna żyć. Można poczuć, czy jest chemia. A tę dwójkę połączył magnetyzm. Iskrzyło między nimi. Musiałam jednak przejść przez cały proces, czyli zmontować materiał i jeszcze raz się upewnić. To naprawdę było ważne. Po obejrzeniu wszystkich nagrań, uznałam, że Robert jest zdecydowanie najlepszy.
Mimo wszystko spotkał się ze sceptycyzmem ze strony fanów.
Kiedy ogłosiliśmy, że Robert zagra Edwarda, ludzie byli zdziwieni. Ale gdy tylko opublikowaliśmy zdjęcia, zupełnie zmienili ton i pojawiły się komentarze: "Wow, ale przystojniak."
W "Zmierzchu" zmieniasz symboliczny wizerunek wampirów. To świadoma decyzja?
Tak było w książce, którą przenosiłam na ekran. Nie było więc żadnej walki. Zresztą to właśnie jest świetne w powieści. Meyer miała taką wizję. Nie była miłośniczką wampirów ani horrorów. Po prostu miała taki pomysł. A my postanowiliśmy to kontynuować, a nie składać hołd starym filmom o wampirach. Chcieliśmy zrobić coś świeżego, dla mnie bardziej interesującego. Uwielbiam "Draculę" Coppoli, ale nie chciałam kopiować cudzych wizji.
Nie zrezygnowałaś też ze scen akcji.
Chciałam to zobaczyć. Uwielbiam napięcie i dynamikę. Czytając "Zmierzch" natychmiast wyobraziłam sobie wiele akcji. Moim pierwszym rysunkiem było zderzenie w powietrzu w czasie gry w baseball. Kolejny rysunek przedstawiał faceta nurkującego przez podłogę w szkole tańca.
Jak nurkuje się przez podłogę?
Boleśnie. Facet dostał wstrząśnienia mózgu. Muszę to przyznać. Z drugiej strony, nie chcę bagatelizować sprawy, ale pracował następnego dnia. Wszyscy wiemy, że kaskaderzy są stuknięci! Deski parkietowe przewraca się na drugą stronę i nacina od tyłu, żeby łatwiej się łamały. Kaskaderzy maja też ochraniacze. Ale mimo wszystko boli. Wierz mi.
Jak wyglądała współpraca ze Stephenie Meyer?
Po raz pierwszy spotkałyśmy się, kiedy wychodziła jej trzecia powieść. Poszłyśmy z Melissą na jej wieczór autorski. Chciałyśmy poznać więcej szczegółów. Była bardzo otwarta, dzieliła się różnymi przemyśleniami. Kiedy wysłałyśmy jej scenariusz, odesłała go ze szczegółowymi komentarzami. Przyjechała także obejrzeć niektóre plenery, kostiumy, storyboardy, a potem spędziła z nami dwa tygodnie na planie zdjęciowym. Współpracowałyśmy. Myślę, że jako autorka książki, została uprzedzona, że nie będzie miała żadnego wpływu na film. Ale ja widziałam to inaczej. Chciałam, żeby miała wpływ. Chciałam omawiać z nią sprawy realziacji. To przyniosło korzyści.
Twoje poprzednie filmy różnią się od "Zmierzchu". Czy znajdujesz jakieś podobieństwa?
Tym co je łączy na pierwszy rzut oka, jest przynajmniej jeden nastolatek w głównej roli. Choć nie zapominajmy, że nastolatek Edward tak naprawdę ma 109 lat! Ale widać, że lubię różnorodność, bo moimi bohaterami były i nastoletnie dziewczynki, i skejci i wampiry. Zawsze szukam projektów, które mnie zafascynują albo interesującą historią, albo tym, że jeszcze czegoś takiego nie robiłam. Książkę odebrałam jako szaleńczo romantyczną. Prawdziwą historię miłosną, jaką rzadko spotyka się teraz w filmie. Stuknięte komedie romantyczne tego nie mają.
Trzy najważniejsze twórczynie "Zmierzchu" to kobiety: ty, autorka powieści Stephenie Meyer i autorka scenariusza Melissa Rosenberg. Jak to wpłynęło na film?
Żadna z nas nie jest stereotypową "kobiecą" kobietą. I chyba żadna nie umiałaby zrobić typowego kina kobiecego. Melissa pisze dla telewizji scenariusz serialu o seryjnym zabójcy. Ja uwielbiam kręcić sceny akcji i pracę z kaskaderami, a następna książka Stephenie będzie jeszcze bardziej zakręcona i pełna akcji. Sama nie wiem... Tu chyba chodzi o zebranie najlepszych fachowców do takiej roboty.
Wywiad pochodzi z tomu'kultury z numeru 14(61)
|
|